Poniżej nietypowa relacja z wydarzenia w Saloniku 4 Muz, które miało miejsce 1 marca, spisana przez wybitnego poetę, który niestety nie chciał ujawnić swojej tożsamości…

Siadajcie! siadajcie! Niechże wam opowiem

Cóż się wydarzyło w Czterech Muz Salonie.

Była jeszcze zima, u progu przedwiośnia

Dnia 1 Marca - to już wam rozjaśnia.

 

Tegoż to wieczoru, azaliż mroźnego,

Koncert był pieśniarza, niebylejakiego.

Ragnarem Ólafssonem zwą go w całym świecie,

A już zaraz się o nim ciut więcej dowiecie.

Skąd przybył człek ten, pewnie zapytacie,

Może to pustelnik? W leśnej mieszka chacie?

Ależ nie! To śpiewak z dalekiej Islandii,

Kraju niewielkiego na wschód od Grenlandii.

Przybył na kontynent, by swą pieśnią głosić,

Co mu serce na usta zwykło wszak przynosić.

Nie sam jednak śpiewał, miał wiernych kompanów.

Annę z naszej klasy, Nehrebecką zwaną

(Najgorliwiej z resztą przez wszystkich kochaną)

I skrzypiec wirtuoza, Norwega zacnego,

w akompaniamencie niezastąpionego.

 

Bard Ólafsson Ragnar z pomocą gitary

Odjął naszym barkom, trosk dziennych ciężary.

Dźwięki pieśni jego, jak lek ból kojący,

otulając duszę niczym płomień skrzący,

spokój czysty niosły; sercu zaś - pragnienie

Rzeczy pięknych i wielkich, świata uwielbienie.

Wtem włączyła się Anna, z razu innym brzmieniem,

Delikatnym i pięknym, jak gwiazd nocnych lśnienie.

A gdy obojga głosy, wspólmą pieśń zagrały

To jakby się otwarły niebios jasne bramy.

Dwa tony różne, lecz w harmonii pieni

Twały jako jedno, tu - w Niebie, tu- na Ziemi.

 

Lecz czas okrutnym sędzią, nie dał nam rozkoszy

Wsłuchiwać sie w wieczność w ich przepiękne głosy.

Finito. Pieśni zaśpiewano - z tegoż to powodu

Gromko przyszło żegnać twórcę z kraju lodu

I po tym doznaniu, cudownej śpiewu mocy,

Znów nam dane było wyjść na chłód tej nocy.

~ Leopardo Da Linci

Kl. II B mat-fiz